piątek, 11 grudnia 2015

Kresowe wigilie część pierwsza. Kutia, zupa migdałowa i garść wspomnień

Nawiązując do rozpoczęcia lwowskich klimatów na 'Wymarzonym Czasie" kilka słów od Leośki:

"No pięknie – pomyślała – Do czego to doszło! Spędzam wieczory z nadąsanym kotem. Mówię do niego. Pewnie święta też spędzę w jego towarzystwie… Dobrze, że jeszcze nie doszło do tego, że z myślą o nim przebieram się za świętego Mikołaja… Kto by przypuszczał, że taka kochliwa dziewczyna skończy jako stara panna… Otoczona starymi, jak ja sama zresztą, przedmiotami… Zdziwaczała… I straszliwie samotna… Mająca za towarzystwo jedynie wspomnienia… " (fragment "Tajemnicy bzów")


Właśnie wspomnienia. Gdyby Leontyna przymknęła oczy i pomyślała o wigilii zobaczyłaby zapewne obszerną kuchnię, balię w której pływałyby karpie, poczułaby woń piekących się ciast... 
Ale czy tu i teraz udałoby jej się znaleźć tamten klimat? Jakie były dawne, przedwojenne kresowe wigilie i święta? 
Wigilia kresowa to śledzie po wileńsku z sosem z borowików lub podgrzybków, gęstym przecierem pomidorowym i... wędzoną szprotką w oleju albo śledzie w sosie winno-rodzynkowym. To forszmak, czyli placuszki z masy śledziowo-ziemniaczanej z dodatkiem jabłka i cebuli, formowane w kształcie rybek. Z kuchni kresowej wywodzi się karp zapiekany w śmietanie, który znajduje się dziś na wielu wigilijnych stołach. Podobnie jak kutia – tradycyjna potrawa wigilijna i zupa migdałowa, jedna z najstarszych zup kresowych.
Ii
Aleksander Jełowiecki, szlachcic z dawnych Kresów Wschodnich, tak opisywał wigilijny wieczór: 

"Stoły wysłane sianem, przykryte obrusem jak śniegiem. Na stole w ogromnych srebrnych misach polewka migdałowa, na srebrnych podstawach ogromne szczupaki wysadzane przezroczystymi przysmakami, jakby drogiemi kamieniami, tam łamańce z makiem, tam kutia, dalej wykwintne łakocie i różne owoce, na środku złocisty kosz z cukrami, na koszu spoczął lecący aniołek i trzyma opłatki. Tak zastawiony stół na Wigilię czeka na gości, goście czekają na gospodarza, gospodarz czeka na pierwszą gwiazdkę".

Jeżeli macie ochotę na powrót do przeszłości oto przepis na zupę migdałową pochodzący z 1906 roku:

"1 i 1/2 litra mleka zagotować z cukrem, 1/4 funta słodkich migdałów i kilka gorzkich migdałów sparzyć, obrać z łupin, utrzeć lub umleć na miałko, włożyć w mleko. Osobno podgotować rodzenków sułtanek i wrzucić na wydaniu w zupę. Do zupy tej można dać ryż ugotowany na gęsto w mleku"

Tutaj alternatywna wersja bardziej współczesna :)


  • 100 g migdałów
  • 2 - 3 krople olejku migdałowego
  • 1,2 l mleka
  • 50 g ryżu
  • 4 łyżki cukru
  • 100 g rodzynek
  • 3 - 4 łyżki płatki migdałów
  • szczypta soli
  • szczypta cynamonu
  • skórka otarta z pomarańczy

Wykonanie:
Migdały sparzyć, obrać ze skórki i uprażyć na suchej patelni.  Zmielić, a następnie utrzeć z cukrem, olejkiem i trzema łyżkami mleka.
Ryż opłukać, zalać niepełną szklanką mleka i ugotować na sypko.
Utartą masę migdałową zalać w garnku pozostałym gorącym mlekiem i doprawić solą i cynamonem. Gotować na małym ogniu przez około 5 minut.  W międzyczasie opłukać i osuszyć rodzynki.  Dodać do masy migdałowej i mleka i razem gotować przez kolejne 3 - 5 minut.  Dodać ugotowany ryż.  Na patelni uprażyć płatki migdałów.  Wlać zupę na talerze i posypać płatkami migdałów i skórką pomarańczową.

Kolejnym elementem wigilijnego stołu, bez którego nie wyobrażano sobie świąt była wspomniana wyżej kutia. Do jej przygotowania potrzeba pszenicy, miodu, maku i bakalii. Najlepiej popijać ją kisielem żurawinowym.  Produkty, które używa się do tej potrawy mają wymiar symboliczny:
  • ziarno jest symbolem zmartwychwstałego życia
  • miód - zdrowia i dobrobytu na życie (słodkie życie)
  • mak symbolizuje dobrobyt w rodzinie
Przyjmuje się, że im bogatsza jest kutia (smaczniejsza i bardziej syta) tym większy urodzaj i dostatek w rodzinie. Potrawa ta ma dość bogatą tradycję, bowiem pierwsze wzmianki na jej temat pojawiają się już w „Powieści minionych lat” - staroruskim latopisie z XII wieku opisującym dzieje Rusi Kijowskiej. Wedle starej receptury kutię przygotowywano głównie z pszenicy, zaś w mniejszym stopniu z jęczmienia. Nasiona ugniatano w moździerzu tak, aby ich nie zniszczyć, a jedynie oddzielić od łusek. Później wykorzystywano do tego ryż. Pierwotnie kutię gotowano z miodem. Z czasem dodawano jeszcze mleko makowe, rodzynki i posiekane orzechy oraz syrop cukrowy.

Janina Sawicka pochodząca z Drohobycza tak wspomina dawną wigilię:

"W pokoju ustawiano choinkę, na stole pod białym obrusem rozkładano siano. Po podzieleniu się opłatkiem i odmówieniu krótkiego pacierza, siadano do stołu. Na stole musiało być 12 potraw. Przy każdym nakryciu leżał jeden ząbek czosnku i dopiero po zjedzeniu czosnku, symbolu zdrowia, przystępowano do świątecznej wieczerzy - dodaje. Wszystkie potrawy musiały być postne. Tradycyjnie podawano barszcz czerwony, uszka z grzybami, zupę grzybową, pierogi ruskie i z kapustą, kapusta z grzybami, karp smażony i ryba w galarecie, gołąbki z kaszą i grzybami. Na końcu podawano lekko schłodzoną "kutię", była to pszenica z miodem, makiem i bakaliami. - Z kutią związana jest pewna tradycja - mówi Janina Sawicka. - Najstarszy z uczestników nabierał na łyżkę kutię, wychodził do siewni (korytarz) i rzucał kutią o sufit. Jeżeli się przykleiła to wróżyło szczęście temu domowi - dodaje. Na świątecznym stole zawsze stały dwa wolne nakrycia.- Jedno nakrycie wolne dla osoby, która mogła się tego wieczoru pojawić. Takiemu przygodnemu gościowi nie można było odmówić posiłku - opowiada Janina Sawicka. - Drugie nakrycie dla bliskich, którzy już na zawsze odeszli. Każdy z uczestników kolacji, część swojej porcji wsypywał do tego talerza - kontynuuje.- Jeżeli w domu były zwierzęta, również z nimi dzielono się opłatkiem. Krążyła taka legenda, że zwierzęta w Wigilię mówią ludzkim głosem - mówi Janina Sawicka. - W tym dniu również szło się na grób zmarłych i symbolicznie dzieliło się z nimi opłatkiem, zostawiając go na grobie - dodaje. Oczywiście od domu do domu chodzili kolędnicy poprzebierani za różne postacie, począwszy od świętej rodziny, aniołków, pastuszków, królów i diabła, a skończywszy na śmierci z kosą (kostuchą)".

Jeżeli chcecie zapewnić sobie dobrobyt oto przepis na kutię. Myślę, że niekoniecznie musicie rzucać nią do sufitu... Wystarczy gdy z apetytem zjecie :)

składniki: 
1/2 kg maku
1/2 kg oczyszczonej pszenicy 
500 ml miodu
po dużej garść rodzynek i migdałów
przesmażona skórka z pomarańczy
sposób wykonania:
Mak zalewamy wrzątkiem ( można mlekiem), stawiamy na ogniu i doprowadzamy do wrzenia. Odstawiamy na ok. 12 godzin, po czym wylewamy na sito i dwukrotnie przepuszczamy przez maszynkę. Pszenicę gotujemy w dużej ilości wody aż będzie miękka ( można wcześniej namoczyć – wówczas nie wymaga tak długiego gotowania). Po ugotowaniu wylewamy na sito i przelewamy zimną wodą.W czasie studzenia kilkakrotnie potrząsamy sitem, aby ziarna się nie posklejały. Miód rozpuszczamy z odrobiną wody, dodajemy zmielony mak, sparzone rodzynki i migdały oraz skórkę z pomarańczy. Na koniec dodajemy pszenicę i wszystko razem mieszamy.

A już niebawem zajrzymy do lwowskiego domu pana Witolda Szolgini. A tam właśnie w obłoku piernikowych aromatów nadchodzi wigilia...
ŹRÓDŁA: TUTAJTUTAJ, TUTAJ, TUTAJ

1 komentarz:

Followers